sobota, 27 września 2014

11. RECENZJA: Plan 6-tygodniowy

Uwaga, uwaga! Nie będzie autobiografii bez tematu ;) Otwieram wszem i wobec cykl recenzje. Będą to moje wrażenia i przemyślenia dotyczące jakiegoś konkretnego tematu. Znajdą się tu plany treningowe, sprzęt jak również produkty z branży kosmetycznej i pewnie także inne różności.

Dziś bierzemy pod włos plan 6-tygodniowy czyli sprawcę mojej fascynacji biegowej. Plan udało mi się zrealizować na początku 2014 roku o czym dumnie wam donosiłam i teraz znów stał się mi bliski jako, że moja kondycja nie pozwala jeszcze na bieganie 30 minut bez przerwy jak to już miało miejsce przed zarzuceniem treningów.  Wezmę jednak pod uwagę swoje dawne wrażenia, bo wtedy udało mi się ten plan ukończyć.

Wystarczy wstępu, przechodzimy do rzeczy.  Plan o którym mówię pochodzi ze strony bieganie.pl i prezentuje się następująco:

Z planem, albo bez planu - oto jest pytanie...
Decyzja oczywiście należy do was, ale biorąc pod uwagę moje doświadczenia, zdecydowanie polecam opcję z planem. Niezliczone były moje próby zaczynania biegania. Oczywiście nic nie czytałam,  nie przygotowywałam się. Od tama decyzja - zaczynam biegać.  Ubierałam się więc w dresy, wkładam adidasy i na osiedle. 

"Rozgrzewka? A po co to komu, tylko się zmęczę i będę krócej biec."
"Powoli? Skądże!" Polska mentalność się włączała: "Co z tego, że w życiu nie biegałam. Przecież wychodzę z domu i od razu powinnam być szybsza od jakiegoś tam Bolta."
Kończyło się biegnięciem ile sił przez maksymalnie  5 minut i powrotem do domu z myślą "Nienawidzę biegania!"
Sprawdziany biegowe w podstawówce i gimnazjum były udręką.  Uważałam je za zło konieczne i tak mniej więcej do liceum. Pewnego dnia trafiłam przez przypadek na forum o bieganiu,  zaczęłam czytać i pomyślałam,  że może nie bieganie jest złe, ale jednak moje podejście. 
Również ze względów zdrowotnych dobrze zaczynać z planem. Pozwala on powoli przyzwyczaić organizm do wysiłku, bo bieganie od razu ile sił może być nawet niebezpieczne dla naszego zdrowia, przykładowo serce może tak gwałtownej zmiany nie wytrzymać. 
Reasumując: plan bardzo wiele ułatwia i nas mobilizuje, bo mamy konkretny cel do zrealizowznia w określonym czasie.  Można biegać bez niego, ale robiąc to z głową i unikając tych oraz innych błędów (notka o najczęstszych błędach początkujących biegaczy będzie, ale najgorsze, popełnione przeze mnie już wam przedstawiłam). I bezpieczniej oraz zdrowiej zaczynać z planem przygotowanym przez specjalistę.  Takich w internecie jest pełno. Wcale nie potrzebujemy drogiego trenera personalnego. Przejdę w końcu do oceny tego konkretnie planu 6-tygodniowego.

Czas trwania:
Dla mnie idealny. Moje pierwsze podejście do biegania z planem zaczęłam od tego 10-tygodniowego, ale osiągnięcie z nim celu minimum jakim był bieg 30 minut bez przerwy było tak odległe,  że mniej więcej w połowie straciłam motywację i znów rzuciłam ten piękny sport. W przypadku planu 6-tygodniowego, zaczęłam go od 3-go tygodnia, więc praktycznie po miesiącu już osiągnęłam zamierzony cel i mogłam rozwijać się dalej. Jeżeli jednak dla was większym demotywatorem od długiego czasu do realizacji celu są zbyt duże zmiany poziomu trudności, to znacznie łagodniejszy plan 10-tygodniowy będzie dla was lepszy. 

Poziom trudności
Dobre jest to, że plan jest dla każdego nawet najmniej obdarzonego kondycją człowieka,  bo przebiec 30 sekund w swoim tempie większość jest w stanie od razu, a jeżeli nawet nie to parę dłuższych spacerów budujących kondycję i możemy przechodzić do planu biegowego. 
Kolejną rzeczą, którą lubię w planach (nie tylko w tym, ale ogólnie we wszystkich) to fakt, że zależnie od aktualnej koncycji możemy zacząć od dowolnego tygodnia. Po co zaczynać ciągle od początku i wydłużać sobie przygotowania jak można zacząć np. tak jak ja od tygodnia 3-go i szybciej cieszyć się osiągnięciem celu. Ogólna zasada jest taka, że wybueramy taką proporcję  marszu i biegu jaka stanowić będzie dla nas wyzwanie, bo utknięcie w bezpiecznym miejscu, w którym czujemy się pewnie nie pozwoli nam się w żaden sposób rozwinąć. 
Jeśli chodzi o sam przebieg treningów z tym planem, muszę przyznać, że pierwszy trening ze zmienioną proporcją marszu i biegu czuć. Trzeba się mocno zaprzeć w sobie,  żeby nie przestawać biec, nie przerywać treningu, ale jest to do zrobienia i z każdym kolejnym treningiem będzie nam znacznie łatwiej a ostatni tydzień z danego tygodnia będziemy traktować jako pikuś i czystą przyjemność.

Częstotliwość treningów
Jeden trening zajmuje nam godzinę. Ja do opisanych powyżej czynności dodaję 5 minut spokojnego marszu po ostatnim interwale, potem 4 piętra po schodach i rozciąganie w domowym zaciszu, gdzie mam lepsze podłoże do tego celu. Łącznie wychodzi równo 60 minut. Znalezienie 4 godzin w ciągu tygodnia nie jest czymś niemożliwym,  zwłaszcza że do dyspozycji mamy godzin 168,więc czym są przy tym te 4? ;) 3 dni przerwy odpowiedmio rozłożone pozwalają naszemu organizmowi spokojnie się regenerować.  Polecam wam jeden z dni przerwy zaplanować na przeddzień rozpoczęcia kolejnego tygodnia według planu, bo łatwiej przeskoczyć zmianę proporcji w interwale mając wypoczęty organizm :)

To by chyba było na tyle. Zapewne pominąłem jakiś (lub jakieś) aspekty, więc w razie czego możecie oczywiście mnie spytać. Na wszystkie komentarze odpowiadam, możecie je pisać pod swoim nickiem, anonimowo, ewentualnie jest jeszcze kontakt mailowy. Staram się sprawdzać pocztę codziennie (och jakim dobrodziejstwem są smartphony powiadamiające o nadchodzącym mailu. Kiedyś kompletnie zapominałam sprawdzać poczty, a teraz sama się sprawdza)

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam i unikniecie fatalnych błędów jakie ja popełniłam, bo bieganie samo w sobie jest przyjemne, a endorfiny po treningu nie do zastąpienia przez nic innego ;) Ogólnie rzecz biorąc bieganie ma mnóstwo zalet. Oprócz wspomnianych wcześniej endorfin jest:
*tanie (na początek wcale nie potrzebujemy super butów i stroju. Wystarczą zwykłe dresy i adidasy jakie prawie każdy posiada.)
*łatwo dostępne (możemy biegać w większości miejsc, zazwyczaj nawet blisko domu, czego nie można powiedzieć o siłowni czy basenie do którego zazwyczaj trzeba dojść lub dojechać)
*zapewnia dobrą kondycję i piękną sylwetkę
*i tak dalej... mogłabym wymieniać i wymieniać :)

Na koniec wspomnę o październikowych wyzwzniach, w których zamierzam wziąć udział. Oto i one:


Zachęcam was gorąco do dołączenia. Jeśli macie do polecenia jakieś inne wyzwznia, które być może przeoczyłam - dodawajcie linki w komentarzach. Chętnie przejrzę i dołączę również do nich. Jeśli zechcecie śledzić mojego bloga dowiecie się jak owe wywzania mi idą, bo zamierzam dokumentować postępy i dzielić się nimi z wami właśnie tutaj na blogu, zapewne w paru oddzielnych seriach. Jak zapewne wiecie łatwiej pamiętać o blogach jeśli się je obserwuje. Po prawej stronie macie więc funkcję obserwowania za pomocą adresu e-mail. Mam nadzieję, że będzie warto :)

To chyba tyle na dziś. Zostawiam was i idę pobiegać. Trzymajcie się!

PS. Dodawałam wam ostatnio swoje zdjęcia na koniec notki i w sumie całkiem mi się to spodobało, więc kontynuacja tradycji poniżej:

Tym razem pod Pere Lachaise. A w tle mój ukochany Chór UP w Lublinie.

Miłego wieczoru!


środa, 24 września 2014

10. Kobieta zmienną jest

Pisałam wam ostatnio, że poprzednie notki znikają, a ja będę pisać je na nowo, ale właściwie to cała historia tego bloga, więc czemu z niej rezygnować :) Daję więc możliwość osobom, które trafiły na mojego bloga dopiero teraz, żeby mogły sobie przejrzeć w jaki sposób oraz o czym pisałam kiedyś. Archiwum znajdziecie po prawej stronie. Posty pochodzą z lutego i marca, więc pod tymi miesiącami należy ich szukać.

Znów moje biadolenie zamiast sensownej notki, ale obiecuję wam, że następna już będzie dotyczyć stricte sportu/zdrowego stylu życia jak to miało miejsce wcześniej. Bo na razie zamiast rozszerzania tematyki robi się pisanie o niczym...

Pochwalę się przynajmniej, że biegałam. Właściwie więcej marszu niż biegu, ale 30 minut zaliczone, więc dobry początek jest. Jeszcze trochę i wrócę do dawnej formy. Gdzie te czasy, że 40 minut biegania nie sprawiało mi już problemów... ale jak się zarzuca treningi to się potem zaczyna od zera. Radzę nie popełniać mojego błędu i konsekwentnie realizować kolejne biegowe plany ;)

Miałam mieć dziś sesję zdjęciową, ale życie pokrzyżowało plany. Jedno dość ładne zdjęcie udało się jednak zrobić, więc wstawiam je poniżej:

Oto i ja. Z odrobiną photoshopowych masek i innych efektów, ale jednak ja ;)

Na koniec zapraszam was do obejrzenia dzieł zaprzyjaźnionej blogerki Agatki. Pojawią się one w linkach, ale na razie wspominam w notce.
*Świat według Agatki - miły do poczytania blog o wszystkim
*Gienia00000 - photoblog ze zdjęciami właścicielki, zwierząt i natury

Zaglądajcie i tutaj, bo będą już konkretne treściwe notki poruszające tematy takie jak treningi, diety, fotografia i wiele innych różności. Piszcie w komentarzach co sądzicie o notkach i o czym chcielibyście poczytać. Pokażcie, że jesteście, a ja będę mieć większą motywację do działania :) Będę bardzo wdzięczna za wspomnienie o moim blogu, bo piszę go dla siebie ale i dla ludzi, żeby pomóc na tyle na ile potrafię ;)

Trzymajcie się ciepło w te chłodne wieczory ;)
~M.

wtorek, 23 września 2014

9. Nowy początek

Dawni bywalcy bloga mogli zauważyć, że zniknęło 8 napisanych wcześniej przeze mnie notek. Może nie do końca zniknęło - one są, ale zapisane jako kopie robocze. Postanowiłam zacząć
od nowa z nieco zmienioną tematyką lub może nie tyle zmienioną co urozmaiconą.
Co ważniejsze notki zostaną przeredagowane i uzupełnione, a reszta zamieniona na bardziej treściwe i wartościowe materiały.

Długo nie pisałam, bo i nie było o czym. Przyznaję się bez bicia, że zawaliłam i trochę ponad
2-miesięczna przygoda ze zdrowym stylem życia dobiegła końca, ale...! Postaram się wrócić
do starych nawyków, bo tak dobrze jak przez tamte dwa miesiące nie czułam się nigdy. Zarówno fizycznie jak i psychicznie.

Wiele się w moim życiu działo, zwiedziłam kawałek świata - no dobra, ułamek - Reims, Paryż. Znalazłam nową pasję w postaci fotografii, więc i w tym kierunku postaram się dokształcić, efekty zapewne zobaczycie. Do starej sportowo-dietetycznej tematyki dodam ułamek pamiętnika, szczyptę fotografii (zarówno ze mną jako modelką oraz tych gdzie znajduję się po drugiej stronie obiektywu) i garść innych niespodzianek. To wszystko już wkrótce, mam nadzieję, że choć część czytelników przypomni sobie o mnie i zajrzy od czasu do czasu.

Na koniec notki fotografia z Luwru. Wielkie podziękowania dla mojej przyszywanej siostrzyczki za jej wykonanie.


Wiecie już mniej więcej jak wygląda autorka bloga, część wie jak pisze. Życzcie mi tylko nie gasnącego entuzjazmu, a będzie dobrze. Trzymajcie się ciepło!