niedziela, 5 października 2014

12. 7 faktów o mnie

Wiajcie moi drodzy! :)

Nie myślcie,  że o was zapomniałam. Oczywiście pamiętam! Zbierałam się do pisania wielokrotnie, ale ciężko było mi zebrać myśli albo po chwili coś moją uwagę od pisania odrywało. Wciągnęłam się ostatnio bardzo w naturalną pielęgnację i mam istną obsesję nz punkcie skóry i przede wszystkim włosów. Mnóstwo sposobów więc testuję i co lepszymi oczywiście podzielę się z wami, ale dajcie mi czas na ocenę,  bo dnia na dzień da się zrobić niewiele.

Do rzeczy. Dzisiaj notka, w której włączam się do obecnej ostatnio na blogach zabawy "7 faktów o mnie". Powiem wam szczerze, że ciężko mi wymyślić 7 faktów. Postaram się więc wybrać co ciekawsze i to na pewno będzie tylko skrawek z całości, ale o to chyba chodzi skoro nie piszemy 100 faktów a 7 ;)

7 ciekawostek na temat Mary vel. Marbutki

1. Kocham zwierzęta. Zabrzmi to pewnie średnio, ale często do zwierzaków mam więcej serca niż do ludzi. Obecnie mam w domu psa, kota i królika. Miałam 3 chomiki i nawet prowadziłam o nich bloga, ale żywot tych maluchów jest niestety dość krótki. Pierwszym moim zwierzęciem był kanarek Kubuś, którego dostałam w wieku 5 (?) lat. Nie jestem pewna. Fascynują mnie ogromnie bardziej nietypowe domowe zwierzaki jak np. węże. Gdyby nie ich sposób odżywiania się, już dawno jakiś wąż byłby mój. Ale na razie mogę cieszyć oczy widokiem węży w sklepach zoologicznych. A kiedyś jak będę już mieszkać sama sprawię sobie kameleona albo jaszczurkę jako odmianę od futerkowych słodziaków (które oczywiście też są świetne, bo jak tu takich nie kochać). Kiedyś wam pokażę fotki moich obecnych współlokatorów.

2. Jestem kibicem w całkowitym tego słowa znaczeniu. Połowę swojego życia chodziłam na mecze żużlowe. Na początku z Tatą, przez sezon sama. Jeździłam też na wyjazdy po całej Polsce i za granicą (Miszkolc), malowałam transparenty, zbierałam pieniądze na oprawy, działałam w stowarzyszeniu kibicowskim. Chwilowo z przyczyn osobistych jestem na odwyku i mam roczną przerwę, ale nie powiedziałam ostatniego słowa. Mnóstwo ale to naprawdę mnóstwo sportów oglądam w telewizji. Jak dla mnie kanały sportowe mogłyby lecieć non stop. Wiem o sporcie więcej od większości moich kolegów, co jest bardzo smutne. Aha, jeszcze jestem kobietą i wiem co to spalony ;)

3. Skończyłam podstawówkę muzyczną. 6 lat grałam na skrzypcach i 3 na fortepianie. Nuty są dla mnie jak drugi alfabet. Trochę co prawda wyszłam z wprawy, ale tego się nie zapomina. Teraz śpiewam sobie w Chórze Akademickim Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie i dobrze mi tam :)

4. "Marbutka" to po prostu kombinacja stworzona z mojego imienia i nazwiska. Kiedyś wzięłam kartkę papieru i zaczęłam tworzyć. Ta akurat wersja spodobała mi się na tyle, że po latach postanowiłam właśnie taki adres nadać mojemu blogowi.

5. Kolejny punkt a propos imienia, ale niech będzie. Nie reaguję na zdrobnienie mojego imienia czyli "Marysia". Jak rozmawiam z niewielką ilością osób i tylko ja mam na imię Maria to tak, ale jeśli ktoś w ten sposób woła mnie na ulicy to nie odwrócę głowy za nic. To dlatego, że nie przepadałam kiedyś za swoim imieniem, a zdrobnienie to już całkiem. Teraz mi nie przeszkadza, choć wolę oryginał. W każdym bądź razie tresowałam swoich znajomych, żeby nazywali mnie Maria. Na stadionie wołali Mary i te 2 wersje funkcjonują.

6. Jak się urodziłam miałam czarne włosy i granatowe oczy. Różnicę chyba widać ;) Później w młodości moje włosy zależnie od pory roku były ciemnym blondem lub jasnym brązem. Moje rozjaśniane końcówki bardzo przypominają mój dawny natyralny kolor, więc włosy z wiekiem mi ściemniały i kto wie, może znów będą czarne? W 3 klasie liceum co miesiąc miałam inny kolor włosów i większość już n mojej głowie była. Najbardziej ekstremalne było rozjaśnianie z czarnego na blond. Nie polecam. Skutki odczuwalne są do dzisiaj w postaci połamanych końcówek i klasycznego siana. Oczy zaś są jaśniejsze ale co ciekawe miewają bardzo różne odcienie zależnie od światła i... nie wiem czego. Bywają bardzo intensywnie niebieskie,czasami wręcz fiołkowe, czasem szare i mogłabym tak wymieniać i wymieniać.

7. Mam wiele cech z wampira ;p Nie znoszę czosnku. Smaku, zapachy. Wyczuwam go na kilometr i unikam. Jestem w stanie się przemęczyć i zjeść, aby nie robić komuś przykrości i nie umarłam od tego, ale mam wstręt. Tak samo do cynamonu i kminku. Druga sprawa to niechęć do słońca. Nie lubię go, irytuje mnie, szczególnie latem. Często od zbyt mocnych promieni aż łzawią mi oczy. Teraz je akceptuję i przestaję narzekać, ale w przeciwieństwie do innych, uwielbiam chwile, gdy go nie ma.
W sylwestra byłam wystylizowana na wampira. Co sądzicie o takiej wersji mnie?
Bloody Mary

Do zabawy nominuję każdego kto ma na to ochotę :)
Trzymajcie się!
~M.


4 komentarze: